Ciepły blask poranka omiótł śpiące miasto. W jednym z wieżowcu jednakże od dawna paliło się już światło. Młody mężczyzna o bladej niczym papier skórze obudził się właśnie na balkonie, po chwili odpalił mentolowego papierosa dla relaksu. Już z daleka było widać że nadal nie kontaktuje do końca. Nie potrzebował zapalniczki, czy zapałek. Sam był chodzącą pochodnią. Już kiedy był dzieckiem odkrył że potrafi kontrolować ogień. Potrafi go tworzyć z niczego... no prawie z niczego. Za każdym razem kiedy na jego ciele pojawia się płomień on czegoś zapomina. Gdzie zostawiłem klucze? Która jest godzina? Najczęściej takie wspomnienia uciekają z jego głowy. Inną przypadłością, która nękała chłopaka, był chłód. Jego skóra była niczym sopel lodu. Nic na to nie działało: koce, ciepła woda, kompresy. Dosłownie nic nie ogrzewało jego ciała, jednakże plus był taki że jeszcze nigdy się nie przeziębił. Gryzący smak tytoniowego dymu wypełnił jego usta. Palił już od kilku lat, prawdopodobnie dawno się od ...